Uwielbiam wiosnę, lecz piękna pogoda wywiera na mnie dużą presję, stwarza oczekiwania: mieć to, być tam… Bardzo mnie one stresują, czy wszystko pójdzie „jak należy”. Czyli jak, właściwie? Kwiecień i maj upłynęły mi w strachu, że jestem niewystarczająco.

Dzisiejszego ranka poczułam zmianę. Pojawiła się energia, której nie było przez kilka miesięcy.  Czas płynął mi wolniej, wystarczyło go nawet na porządki w mieszkaniu, które miałam ochotę zrobić (!), obieranie warzyw i raczenie się soczkami, medytację do pełni księżyca, bieganie, nie wspominając o pracy i standardowym trwonieniu czasu w internetach. A znajdzie się go jeszcze troszkę na książkę i wieczorną jogę.

Czuję się zupełnie wyjątkowo, jak po powrocie do domu po długim, męczącym niebycie. Miło być z powrotem.

Na nowo mam ochotę się dzielić tym, co mam. Nie jest tego dużo, lecz rozdałabym wszystko 🙂 Dziś rozdaję swoje wiosenne wspomnienia, drogie mi chwile, które chciałam zatrzymać ze sobą na dłużej.

Dojrzałam do maja.