Wyspa Pag | Wyprawa na Księżyc
Po Plitwickich Jeziorach, gdzie zieloność, drzewność, leśność wprost oszałamiała, skierowaliśmy się ku wyspie Pag. I znaleźliśmy się na Księżycu.
Pierwsze zaskoczenie bezdrzewnym krajobrazem, ciągnącymi się po horyzont głazami, przetykanymi stadkami owiec, błyskawicznie przeszło w zachwyt. Owce powodują zawsze moją bezbrzeżną radość, uwielbiam ich słodkie ryjki i ciepłą wełnę, a odkrycie tam ich obecności, wyglądało tak:
– Patrz, te kamienie wyglądają jak owieczki!
– Bo to…
– … są OWIECZKI!
Była końcówka zimnego w Polsce kwietnia, a na wyspie pusto. Pomimo tego, dało się dostrzec, że jest to destynacja typowo turystyczna (mnogość pozamykanych teraz knajp, klubów, jachtów do wypożyczenia, campingów nie pozostawiała wątpliwości), tym większa była moja radość, że mogliśmy cieszyć się nią niemal w samotności. Byliśmy jedynymi gośćmi na campingu, który pachniał lasem, budził śpiewem ptaków. Zdecydowanie potrzebowałam biwaku, ciepła z nieba, beztroski. Zapamiętam to cudowne uczucie, gdy pierwszy raz w tym roku włosy schły mi na wietrze, a jedyne, co musiałam, to zagotować wodę na herbatę.
Jako jedyni spacerowaliśmy bulwarami i występującymi w kępkach, nielicznymi (sosnowymi!) lasami. Całą plażę mieliśmy dla siebie. Było w tym coś surrealistycznego i postapokaliptycznego. Na uliczkach miast nie było mieszkańców, nie jeździły samochody, knajpy i stragany były zamknięte. Łódki stały samotnie. Stałymi towarzyszami były tylko mewy. No i owce. Świat zatrzymał się w miejscu, zapomniał, że dokądś biegnie. Ja byłam szczęśliwa, zapomniałam razem z nim.
Ważnym punktem programu był sklep z tradycyjnym, wyspiarskim, owczym paskim syrem. Czytałam o nim przed wyjazdem, była to jedna z niewielu wpisana na listę must try, gdzieś pomiędzy wyspać się, chodzić bez kurtki a patrzeć na fale, bo co jak co, ale pyszne jedzenie i próbowanie nowych smaków jest jednym z moich priorytetów w byciu dla siebie dobrym. Nie dało się go nie zauważyć, krzyczał do nas z około 10 banerów na przestrzeni 20 kilometrów. Warto było znieść tą inwazję dla pysznego serka, zjedzonego później na trawie z bagietką i oliwkami.
W sezonie nie wróciłabym na pewno. Na wiosenne wyspa odrealnienie nadaje się wspaniale.
O, o! Jest człowiek!
Hacjendy, jacht przed każdą.
Chodzenie po kamieniach łatwe nie jest, ale bez kurtki! 😉